piątek, 21 marca 2014

Gajewo - Poznań

Czas kończyć wycieczkę. Dziś ostatni etap podróży. Niecałe 100 km do Poznania. Opuszczam szlak R1 i jadę TTR - Transwielkopolska Trasa Rowerowa - odcinek północny. Prowadzi on z Poznania do granic województwa wielkopolskiego w Okonku.
Piękna pogoda od samego rana. Na  dzień dobry miałem spotkanie z zającem :) nie wiedziałem, że to bydle może być szybkie.
Na rozgrzewkę podjazd za Czarnkowem - 10 km trasy. 2 km miał łobuz. :)
Później już bez szaleństw do samego Poznania. Świetne tereny w Zachodnim Klinie Zieleni.
Poholował mnie tam jakiś miły Pan z rodziną. I pokazał drogę w stronę dworca pkp.
Na dworcu kawa z ciachem i oczekiwanie na pociąg do domu.
Niestety nie udało siękupić biletu na najbliższy więc musiałem poczekać 2 godziny na IR.
Jak podjechał myślałem, że będę musiał szukać noclegu w Poznaniu. Wtoczyły się 3 albo 4 wagony, zapchane po ostatnie miejsce w korytarzu a na peronie stało pewnie tyle samo osób co było już w pociągu.
Na szczęście pkp dostawiło 2 wagony piętrowe. I wtedy się zaczęło. Jakby ktoś tym ludziom w dupę włożył racę i podpalił. Biegi, wrzaski, nie wiem jak nikt pod pociąg nie wpadł.
Jak już tłum się rozproszył po wagonach, wsiadłem sobie spokojnie i stanąłem w przejściu (zgodnie z poleceniem kierownika pociągu) przy pierwszych drzwiach.
Było trochę zabawy przy przenoszeniu Czarnej Strzały z jednej strony na drugą w zależności od której strony był peron :)
Na koniec krótka trasa z dworca wschodniego do domu i koniec.

Dziś przejechałem tysięczny kilometr w 2014 roku :D

Ale nie tylko Poznań był dziś, była również Zielonagóra
Widziałem również spadochroniarzy. Na pomniku byli.

A widząc ten wiatrak przypomniał mi się Bornholm


A tutaj mapa:

wtorek, 11 marca 2014

Mrocza - Gajewo.

Kolejny dzień jazdy i kolejne podjazdy. Bez pośpiechu i pędzenia pojechałem sobie z Mroczy.
Kierunek Gajewo i agroturystyka "za górką".
W dniu dzisiejszym był jedyny raz, podczas całej wycieczki,  kiedy musiałem prowadzić rower pod górkę. Droga wyglądała tak:
Później jeszcze tylko kocie łby przez chwilę i znów asfalt :).
W ramach poznawania świata (Piekło, Kosowo) dziś wybrałem się troszkę dalej na wschód:
I tak sobie jechałem powoli. Mijałem rożne pagórki
i przyjemne znaki drogowe (tych nieprzyjemneych nie fotografowałem bo nie)
W pewnym momencie usłyszałem niezbyt głośny "tupot" i wyprzedził mnie Burek. Albo inny Azor. Na szczęście nie próbował rzucać się do kostek :) tylko potowarzyszył mi przez ok 200 metrów, a potem skręcił na jakieś podwórko w Komorowie


Dalsza podróż przebiegała bez większych przygód.
W Pile była przerwa żywieniowa w pizzeri K2. Poprosiłem o jakieś kluski. Ledwo co zjadłem dużą porcję. Była na prawdę duuuża.
Siedząc w Piel miałem lekki dylemat czy skorzystać z pomocy pkp i podjechać kawałek w stronę Gajewa. Jednak doszedłem do wniosku, że to bez sensu bo jeszcze jest dużo czasu do nocy i można spokojnie dojechać przed zmrokiem na miejsce. To po chwili wsiadłem na rower i dalej jazda. Do agroturystyki :) Na miejscu okazało się, że gospodarstwo jest w zupełnie innym miejscu niż pokazywała guglemapa w domu :)
Ale jedna rozmowa telefoniczna naprowadziła mnie na odpowiednią drogę i bez problemu już trafiłem na miejsce dzisiejszego nocowania:
http://warnke.agroturystyka.pl/

Podsumowanie:

piątek, 7 marca 2014

Grudziądz - Mrocza


Wycieczki dzień drugi. Dziś koniec ustalony w Mroczy. Ponad 100 km do zrobienia.W drogę :)
Byłem w Gogolinie (ale bez flaszki wina)
 

 Odwiedziłem po drodze Niedźwiedzia
I na chwilę wpadłem do Kosowa

Zachód słońca dopadł mnie w okolicy 88 km drogi :)
Na żywo był ładniejszy
Na koniec jazdy miałem miłe spotkanie w sklepie w Mroczy. Pan, który mnie wyprzedził w lesie był pozytywnie zaskoczony ilością światła, które miałem zamontowane na rowerze: dwie lampki czerwone - jedna na bagażniku a druga na sztycy, do tego odblaski na sakwach i kurtce i mrugające czerwone na czołówce (mactronic outdor pro). Z przodu latarka na kierownicy (no name z allegro, diodowa z zoomem) i czołówka. Dało radę :)

Dziś wyszło 107 km (znów), w górę było 329 m a w dół 263m.
A nocleg miałem w ośrodku przygotowań  olimpijskich :)

gt;

czwartek, 6 marca 2014

Tczew - Mały Rudnik - Grudziądz

Tczew. Trzeba się ruszać. DO przejechania jest kawałek. A wieczór tuż tuż. 
Na początek trzeba przejechać przez Wisłę. Starym, zamkniętym mostem. Jest zakaz ale widzę, że ludzie chodzą. Z innych źródeł wiem, że przejechać też się da :) 
Później zaczęło się Piekło. Ale zaraz się skończyło :)
Zdjęcie takie sobie gdyż robione po zmroku.
Postój na zdjęcie i trzeba jechać dalej. Do 74 km wszystko było fajnie. w miarę płasko, bez żadnych podjazdów i zjazdów (max 4-5 metrów w obie strony). A tu w środku lasu górka, taka na 40 metrów :). To był początek podjazdów na tej wycieczce. Po 10 km następny podjazd. To był ostatni taki męczący podjazd na dziś. Potem w miarę płasko do Małego Rudnika i powrót do Grudziądza. Mogłem się dopytać dokładnie o adres noclegu :) a nie kierować się informacjami na stronie www.
Łącznie wyszło 107 km.

Jutro do Mroczy. 

Tczew - Poznań

Zrobiłem sobie wolne i sobie jadę do Tczewa. Mam zamiar dojechać do Poznania szlakiem R1 oraz szlakiem TTR - Transwielkopolska Trasa Rowerowa -  Wikipedia . Więcej informacji wieczorami.

niedziela, 2 marca 2014

Marzec 2014. Po raz pierwszy :)

Wpadłem na pomysł pojechania sobie szlakiem rowerowym R1 (Euroroute R1) - http://www.openstreetmap.org/relation/50272#map=9/53.6886/19.0311&layers=C
Jako, że PKP nie umożliwia zakupu biletu na rower przez internet, trzeba było się pofatygować na dworzec. Miałem czas i ochotę to wsiadłem na Czarną Strzałę i pojechałem na Centralny.
Kupiłem sobie bilet do Tczewa, skąd rozpocznę jazdę. Chciałem do Elbląga ale nie ma sensownego połączenia z Warszawy. Jedyny bezpośredni pociąg jedzie 9 godzin. Przez Białystok.

Czarna Strzała dostała dziś nowe opony - Schwalbe Land Cruiser 26x1.9. Fajnie się toczą. Ale wystający bieżnik ma tendencje do wskakiwania w przerwy między kostkami na ścieżkach rowerowych. Na początku jechało się trochę ciężko. Brak weekendu w tym tygodniu dał się trochę we znaki. Ale jak się rozruszałem to było już lepiej.

Wszystkiego wyszło 35 km. Niby nie dużo ale zawsze coś.